WIADOMOŚCI

Pierwsze podia, wojna o Ferrari i kara Kubicy - wnioski po GP Brazylii
Pierwsze podia, wojna o Ferrari i kara Kubicy - wnioski po GP Brazylii
Formuła 1 i Interlagos to znakomite połączenie. Oby plany porzucenia toru w Sao Paulo nie wypaliły. Tegoroczne GP Brazylii było dobrym, strategicznym wyścigiem, ale w pewnym momencie coś wymknęło się spod kontroli. I bardzo dobrze.
baner_rbr_v3.jpg
Sezon 2019 jest dziwny. Zaczęło się spokojnie, nudnawo, a po GP Francji praktycznie wszyscy ziewali. Później coś drgnęło i przyszła seria dobrych wyścigów, przeplatanych naprawdę niesamowitymi, po których trudno było się opanować.

W Brazylii były fajerwerki. Neutralizacja prawdopodobnie była dmuchaniem na zimne. Wydawało się nawet, że była to próba dodania odrobiny pikanterii do całkiem ostrego dania, która skończyła się wrzuceniem całego słoika najostrzejszej papryki. FIA wytłumaczyła, że samochód Bottasa utknął, ale to ma najmniejsze znaczenie. Chyba nikt nie ma im za złe wypuszczenia samochodu bezpieczeństwa.

Nieuchwytny Max

Holender był w ten weekend nie do złapania. W Red Bullu wszystko zadziałało idealnie. Honda prężyła muskuły, mechanicy działali w rekordowym tempie, stratedzy myśleli trzeźwo. Zasłużone, wyrwane zwycięstwo w pięknym stylu, który na pewno daje mnóstwo radości, dużo więcej niż nudne prowadzenie od startu do mety.

Max wyglądał jak człowiek stuprocentowo gotowy do walki o tytuł. Jeśli będzie opanowany, a od pewnego czasu zazwyczaj jest (z wyjątkiem popisu w Meksyku), faktycznie będzie go stać na zaciętą walkę aż do samego końca. Genialnie ścigał się z Lewisem. Pozostaje życzyć, by robił to, mając na szali coś więcej.

Ciekawe tylko, czy pozwoli mu na to sprzęt. Dużo będzie zależeć od japońskich silników, które w obliczu całego zamieszania z dyrektywami, jakoś przyspieszyły. Można się zastanawiać, czy pokazywanie palcem na Ferrari nie jest zasłoną dymną. Nikt, oprócz Red Bulla, nie wie, ile pytań dostała FIA. Pewne jest tylko, że na dwa z nich odpowiedziała negatywnie. Każdy przecież jakoś kombinuje.

Progres bez wprowadzania nowej jednostki jest zaskakujący, a Verstappen zwracał uwagę na dostrojenie tej obecnej. Na pewno jakiś wpływ, szczególnie na Mercedesa, miała wysokość nad poziomem morza (chociaż nie tak duża jak w Meksyku), więc więcej wyjaśni się w Abu Zabi.

Gasly wytrzymał bardzo wiele

Prawdopodobnie po dobrych kwalifikacjach wiele osób i tak planowało nagrodzić Francuza plusem, bo od degradacji do Toro Rosso robi dobrą robotę, lepszą od kolegi z zespołu. Należy mu się ogromny szacunek, bo za nim niesamowicie trudny sezon, przede wszystkim psychicznie.

Daniił Kwiat pokazał, jak zaboleć może utrata miejsca, ale jednocześnie zdążył udowodnić kilka innych rzeczy, ostatnio niezbyt pozytywnych. Pierre Gasly mógł podzielić jego los, ale jest jednak innym kierowcą i wytrzymał, przypominając wszystkim, że nie zapomniał, jak się jeździ. Jego kariera nie wisiała na włosku, ale kilka słabych wyścigów mogłoby ją przekreślić.

W Brazylii napisał piękną historię i trudno nie sympatyzować z nim. Jego radość przez radio pokazała, że naprawdę było mu to potrzebne. Na pewno rozpocznie 2020 rok z zupełnie innym nastawieniem i będzie się go obserwowało bardzo ciekawie.

Niespodziewane podium bardzo zmienia sposób patrzenia na danego kierowcę, ale wytrzymanie presji całego sezonu, słabych występów na początku, degradacji - to nie było proste zadanie. Było gorzko, ale popił to słodkim szampanem. Był czas na krytykę, ale dziś jest czas na pochwały, bo podnieść się lub poradzić sobie z trudnościami też trzeba umieć.

Nagroda za postępy Sainza

Mówi się o tym w zasadzie od pierwszej fazy sezonu, bo Carlos naprawdę poprawił się w tym roku. Nawet jeśli ma swoje wady i nie wiadomo, czy jest aż tak dobry, by walczyć o tytuły, tak trzeba mu oddać, że w tym roku jest lepszy niż wcześniej.

W Formule 1 nie dostaje się statuetki Most Improved, ale trofeum za 3. miejsce na pewno jest dobrym zamiennikiem i nikt nie będzie wybrzydzał. Szkoda tylko, że nie mógł wejść na podium trochę wcześniej, ale ten temat poruszony zostanie niżej.

Trudno zarzucić coś Carlosowi w tym roku. Dokonał dobrego wyboru, idąc do McLarena, który zaczął robić postępy. Wykorzystał maszynę lepiej od kolegi z ekipy. Nie tak dawno przegrał z Nico Hulkenbergiem. Dziś jeden z nich traci miejsce w F1, drugi ma pierwsze podium.

W przypadku Hiszpana historia też była ciekawa. Awaria w sobotę mogła przekreślić szansę na kolejny solidny wyścig, a skończyło się na podium z końca stawki. Tak jak Gasly w Brazylii zrobił wszystko, by przy pechu lub błędach rywali znaleźć się w pierwszej trójce, tak Sainz zrobił to już kilka razy w tym roku i też doczekał się swoich 5 minut.

Pierwsze podium nie dla Albona

Niestety, te historie miały swoją cenę. Wielka radość, którą przeżyli dwaj kierowcy, nie byłaby możliwa, gdyby nie dramat Alexa Albona, który jechał po najlepszy w karierze wynik. Trudno było mu nie współczuć, bo także szło mu bardzo dobrze i popisał się konkretnym manewrem wyprzedzania na aucie Ferrari.

Kolizja z Lewisem Hamiltonem wydawała się bardzo prosta w ocenie, chociaż była do uniknięcia. Ostatecznie to urzędujący mistrz zawinił, zaatakował zbyt optymistycznie i nawet delikatnie zblokował koło.

Teoretycznie Taj mógłby zachować się odrobinę lepiej, natomiast był w sytuacji bez wyjścia. Gdyby wpuścił kogoś z takiej odległości, dziś byłby nazywany miękkim i przypominałoby się, że czasem trzeba zamknąć drzwi, by coś udowodnić. I faktycznie, gdyby Brytyjczykowi ten manewr się udał, zrobiłby to samo raz jeszcze, a teraz już będzie wiedział, że nie ma tak łatwo.

Gdyby jednak Alexowi zależało na byciu w top 3 np. tak jak Rosbergowi w wyścigu o mistrzostwo, jedynym słusznym wyborem byłoby uniknięcie kolizji, nawet kosztem 2. miejsca. Można się spierać o to, co powinien zrobić. Jeżdżąc Red Bullem raczej będzie mieć jeszcze kilka szans na podium, więc na pewno nie jest to jedna okazja na kilkanaście wyścigów, tak jak w przypadku McLarena czy Toro Rosso.

Albon ma jednak trochę za dużo przygód. Czasem ma pecha, a czasem sam jest winny, ale musi to ograniczyć w 2020 roku. Brakuje mu też trochę tempa, ale to można tłumaczyć naprawdę niewielkim doświadczeniem w F1 i zmianą auta. Ścigać się potrafi, więc może przy normalnym starcie sezonu 2020 powinno być trochę lepiej.

Kolejny popis sędziów

Niestety, znów trzeba odnieść się do pracy sędziów, którzy w tym roku byli już trochę krytykowani. Tym razem popełnili dwa błędy - uznali, że Robert Kubica za wolno opuścił stanowisko serwisowe, a do tego zabrali Carlosowi Sainzowi możliwość cieszenia się na podium od razu.

W przypadku Polaka sytuacja jest szokująca, szczególnie po obejrzeniu nagrania z jego zmiany kół. Zielone światło zapaliło się w momencie, gdy przed kierowcą znajdował się jeszcze mechanik z podnośnikiem. Teoretycznie więc, kompletnie nie przejmując się życiem i zdrowiem ludzi, auto opuściło stanowisko wolno, bo od sygnału do wyjazdu minęło więcej niż zazwyczaj.

Niestety życie i zdrowie to dość ważne rzeczy, przynajmniej dla Roberta, który zaczekał i dostał za to karę. Uzasadnienie tej decyzji jest jednym z gorszych, jakie można sobie wymyślić. Zielone światło zapalono zbyt wcześnie i za to odpowiedzialność ponosi zespół, który powinien zapalić ponownie czerwone światło i zaczekać, aż mechanik i Max oddalą się.

Te punkty karne i cała sytuacja to błahostka, która nie zmienia niczego. Ciekawe tylko, jak zachowałaby się Federacja, gdyby na miejscu Polaka był ktoś z 10 lub 11 punktami karnymi.

Niestety, drugi błąd sędziów zmienił dużo, bo ograbił kibiców i kierowcę z bardzo pozytywnych emocji. Od wypadku do wyjścia na dekorację minęło całkiem sporo czasu. Dlaczego można dać karę Kwiatowi od razu po wypadku na ostatnim okrążeniu, a tutaj trzeba było czekać?

Mając wszystkie kamery, sytuacje z przeszłości i kilka minut, można było podjąć szybką decyzję po krótkiej analizie i tyle. Nikt nie miałby pretensji, szczególnie, że Hamilton przyznał się do błędu i bardzo szybko przeprosił. To niepotrzebna wpadka, przez którą na podium był po prostu nieodpowiedni kierowca. Szkoda Carlosa, szczególnie patrząc na radość Pierre'a.

Wojna o Ferrari

Na deser sezonu i artykułu tym razem zaserwowano... przystawkę przed tym, co będzie się działo po przerwie zimowej.

O ile po wypowiedziach członków Ferrari nie można było oczekiwać niczego szczególnego, tak można odczytać trochę z samych reakcji kierowców. Jeden z nich był mniej spokojny i trochę krócej odpowiadał na pytania.

Dlaczego? Bo zawinił i ma się czym martwić. Mowa oczywiście o Sebastianie Vettelu, który trochę wzorował się na GP Turcji 2010 i doprowadził do kolizji na prostej. Tym razem z wyścigu odpadły jednak dwa samochody.

Prawdopodobnie Niemiec chciał zrobić sobie trochę miejsca przed zakrętem nr 4, ale wyszło to bardzo niezdarnie. Monakijczyk, który wjeżdżał na prostą z przodu, nie miał żadnego interesu, by dawać koledze przewagę przed wejściem w zakręt i zmusić się do obrania ciaśniejszej linii. Zostawił wystarczająco dużo na jedno auto, więc sprawa jest prosta w ocenie.

FIA prawdopodobnie nie chciała się mieszać, bo obaj kierowcy nie dojechali do mety i są z jednej ekipy, ale można zakładać, że w Maranello dość szybko wskażą winnego. Dlaczego to przystawka przed sezonem 2020?

Bo jeśli w zespole Formuły 1 jest dwóch zawodników, którzy chcą być numerami 1, to nieuniknione są tarcia i konflikty. Obaj, poza kokpitem, są bardzo opanowani, więc prawdopodobnie nie będą się nienawidzić, ale gdy zamknie się wizjer, pójdą na całość. Stawka jest wysoka, a jeśli Ferrari zrobi najlepsze auto, będzie gigantyczna.

Początek przyszłego roku może być bardzo gorący. Mattia Binotto starał się zarządzać sytuacją, ale chyba przekonał się, że na tym poziomie to nie przejdzie, dopóki ktoś nie odpuści. Jasne jest, że żaden tego nie zrobi. Szef będzie musiał dość wcześnie postawić na jednego z nich, jeśli nie chce, by rywal w gorszym aucie zabrał upragnione mistrzostwo. Takie coś może oznaczać konieczność zmiany składu za rok, rozbicia tego duetu, a wybór między młodym talentem, a mylącym się mistrzem, jest dość prosty.

Wie o tym Vettel, który będzie musiał jeździć na limicie. W tym roku miał gorsze momenty i się podnosił, ale poprzeczka może być bardzo wysoko. W ostatnich latach, gdy była tak zawieszona, popełniał błędy. Tu będzie jeszcze trudniej, bo zagrożone nie będą tylko wyniki, ale też pozycja w ekipie.

Udostępnij ten wpis Udostępnij na Wykopie Udostępnij na Facebooku Udostępnij na X

24 KOMENTARZY
avatar
Vendeur

18.11.2019 17:09

0

Z tą karą dla Roberta i DEBILNYM tłumaczeniem sędziów to jest niezła groteska. Nawet jakby wszystko było prawidłowo, czyli zielone światło włączyłoby się (nie zapaliło... ;), zapala to się świecę), gdy już nie byłoby mechanika z przodu, a Robert by poczekał za długo, to jeśli pojawia się obok MAX, obowiązek ma też pojawić się czerwone światło ponownie. W obu przypadkach wina leży WYŁĄCZNIE po stronie zespołu.


avatar
XandrasPL

18.11.2019 17:13

0

Zespół powinien wyjść teraz i chociaż przyjąć winę na klatę. A sędziowie to też nieźli ***. Wielcy kierowcy z Golf Polo CUP i oni sędziują. Oni to w swoich golfach na tyle mogli ruszać szyją, że mogli się nawet obrócić więc dla nich problem zajrzeć za plecy nie było problemem. ABSURD!


avatar
sliwa007

18.11.2019 17:26

0

Sędziowie popełnili nie dwa a trzy błędy, bo brak kary dla Vettela też jest błędem. Rozumiem, że Ferrari na tym wszystkim i tak wyszło kiepsko, ale skoro sędziowie są niezależni i obiektywni to Vettel karę powinien dostać. W Ferrari nie ma czegoś takiego jak zarządzanie kierowcami. Brakuje tam twardej ręki a głaskanie Vettela po kolejnych wybrykach nie przynosi żadnych efektów.


avatar
Jacko

18.11.2019 17:36

0

@3. sliwa007 Jak "zarządzali kierowcami", to wszyscy wieszali na nich psy za TO. Jak pozwalają się ścigać, to znowu źle...


avatar
Vendeur

18.11.2019 17:52

0

@4. Jacko Zarządzanie kierowcami to nie tylko kwestie TO oraz tego, czy się mogą ścigać na torze, czy nie...


avatar
lechart

18.11.2019 17:52

0

Honda pokazała, że jej silnik jest już dopracowany do F1. Okazało się, że jest bezkonkurencyjny na większych wysokościach. ... Ferrari znów dało plamę, ale to od pewnego czasu żadna rewelacja. Dwóch uparciuchów, jeden z przerostem ambicji, drugi z brakiem doświadczenia. Szkoda dla nich dobrego samochodu. ... Mercedes nie ma w tej chwili motywacji do walki, bo osiągnął to chciał . HAM na spokojnie znów pokazał klasę. KUB był kiedyś nie gorszy od niego, szkoda, że stało się ......... to co się stało :(( ... KUB za niewinność "zarobił" dwa punkty karne. Pokazał klasę i przeprosił (choć nie za swoją winę). Start znów miał bezkonkurencyjny. ... RUS powoli oducza się jeździć i wyprzedza na "niebieskich flagach". ..... :))) ... Sezon już w zasadzie skończony i zbyt ciekawy nie był.


avatar
obiektywny2019

18.11.2019 18:08

0

Gdyby sędziowie nie dali dupi i nie wypuściliby niepotrzebnie SC po awari Botasa, to nie byłoby teraz o czym dyskutować.


avatar
BAR 82_MCE

18.11.2019 18:33

0

@7 Gdyby Pani Grażyna wąsy miała, to by oczywiście Panem Januszem była.


avatar
XandrasPL

18.11.2019 18:44

0

Ten wyścig pokazał też dobitnie jak te całe układy energii grają w F1. Hamilton zużył całą baterię na wyprzedzenie Leclerca. Potem miał ok. 0,7-0,8 przewagi nad Maxem. NIE MIAŁ PRAWA GO DOPAŚĆ A JEDNAK. Skończyła się bateria u Hamiltona a ten go dogonił (oczywiście struga i DRS pomogły) ale nie miał prawa go dopaść nie mówiąc o wyprzedzeniu. To już nie tylko bolid w sensie osiągów konstrukcji dyktuje warunki a jeszcze zarządzanie paseczkiem na kierownicy.


avatar
OOXXYY

18.11.2019 19:24

0

@7 Tu nie ma dyskusji, tu są fakty. Winny jest Vettel i tyle, wszyscy to widzą tylko nie ty.


avatar
PatiMat

18.11.2019 20:03

0

Po tym wyścigu straciłem wiarę w Vet. @6 Ham pokazał klasę? Ciekawe w czym. Chyba w tym jak perfekcyjnie naśladuje Vet. Ham potrafi jeździć gdy jest 1 i gdy nikt groźny za nim nie jedzie. Tak samo Vet. Ale gdy Ver naciskał na Ham to już strach. Ciągle nerwy. Nerwowe komunikaty przez radio. Błędy. Tak samo było na Monzy. Gdy Lec pokazał ,że nie boi się miszczunia z dupy to odrazu nerwy. Czemu brak kary? No czemu? Taki to miszcz jak z koziej dupy trąba.


avatar
Hi5per

18.11.2019 21:32

0

VET powinien dostać karę za to że jeszcze jechał dalej pozostawiając części bolidu po sobie na torze, przez które wypadł z wyścigu STR. I mówię to jako zagorzały fan Ferrari od ponad 30 lat. Jeżeli go nie poinformowali przez radio, że zostawia taki syf częściami podwozia, lub zignorował przekaz radiowy, to pokazuje że Mattia nie panuje nad VET i tym co się dzieje na torze. Przecież było już widać po wyjściu z zakrętu nr. 4 na prostej do nr. 5, że resztki opony rozwalają płytę podłogową i nie ma szans dojechać do boksów, tym bardziej na dalsze ściganie. Swoją drogą zachował się jak gówniarz któremu zabrano zabawki powodując tą kolizję i późniejszym tłumaczeniem. Pamiętam jak MSC wrócił po kontuzji złamanego piszczela na Silverstone w 1999. Nie patrzył że to on jest numerem jeden, tylko grał zespołowo pod Irvine'a by ten zdobył tytuł MŚ - nota bene którego nie zdobył-, oraz po to by Ferrari zdobyło pierwsze MŚ konstruktorów od 1983. Widać było że LEC po pierwsze jest szybszy, po drugie ma świeższe opony. W tym momencie powinny popłynąć TO by VET przepuścił młodego, gdyż LEC wciąż walczył o miejsce na pudle w generalce. Kto wie, może takie TO popłynęły, lecz VET nie był w stanie ukryć swojej dumy i skończyło się jak się skończyło. Jeżeli Ferrari chce zdobyć majstra, to niestety musi postawić na młodego. Popatrzmy na to obiektywnie, ile lat ścigania zostało przed LEC a ile przed VET.


avatar
PiotrasLc

18.11.2019 22:15

0

Że Ferrari dało plame wiedzą wszyscy , a raczej Vettel , a z drugiej strony oglądając wyścig i potem powtórki zaczynam sie zastanawiać czy już nie prędzej nie było uszkodzenia w zawieszeniu Leclerca ?? Sam kontakt nie był aż tak bardzo mocny , a bardziej otarciem co w większości przypadków kończy się poprostu przebiciem opony.


avatar
MattiM

19.11.2019 00:11

0

@13 Kontakt może nie był mocny, ale na szybkim odcinku, a przy prędkości ponad 300 km\h wiele nie potrzeba.


avatar
Vendeur

19.11.2019 13:49

0

@13. PiotrasLc Jakiego zawieszenia? Przecież to opony w obu pojazdach uległy uszkodzeniu po tym, jak zetknęły się z felgami.


avatar
Ram_zes39

19.11.2019 14:35

0

Sorry ludzie ale się z wami nie zgodzę co do sytuacji Vet-Lec. I odsyłam do analiz na YT bądź instagram. Jestem fanem SF bardzo długo ale nigdy Vet. ale w tej sytuacji winna jest obu. Vettel miał otwarty DRS jechał ok. 15 km/h szybciej niż Lec. To próba obrony/ataku Lec była bezsensu a Hey. mógł zostawić miejsce koledze.


avatar
Raptor202

19.11.2019 15:20

0

@16 Jeżeli jeden kierowca wyprzedza drugiego i zaczyna przecinać jego tor jazdy, a ten drugi mało, że nie skręca w kierunku rywala, tylko nawet stara się uciekać, to jaka jest w tym wina tego drugiego?


avatar
janko01

19.11.2019 16:31

0

Ja bym wspomniał jeszcze O Alfie Romeo. 4 i 5 miejsce! Chyba nigdy tyle punktów nie zdobyli


avatar
Believer

19.11.2019 17:01

0

@16 h t t p s : / / pre view . redd . it / sxqhw4995fz31 . jpg ? width = 1024 & auto = we bp & s = f6b81d12028433e 959cdb464052b da435d8c4128 Gdzie w tej sytuacji doszukałes się winy Leclerca? P.S Za taka ilość spacji podziękujcie administracji, która nie potrafi wstawić możliwości wklejania linków do komentarzy lub jej się nie chce.


avatar
XandrasPL

19.11.2019 18:05

0

Znaczy ja wiem o co chodzi temu koledze z postu @16. I Vettela bronią też z zagranicy ludzie. Bo głupotą w ogóle było, że pomimo walki to Vettel robi coś takiego koledze (nawet gdyby miało to wyjść) ale głupotą też było, że Leclerc gra na styk z kolegą. I tu nie chodzi o to, że Leclerc ma mu zjeżdżać. I jeden i drugi nie powinien robić czegoś takiego ale oczywiście w 98% wina Vettela.


avatar
Raptor202

19.11.2019 19:00

0

@18 W latach 1950-51 Alfa Romeo była najlepszym konstruktorem, także kiedyś jednak zdobywali więcej punktów.


avatar
XandrasPL

19.11.2019 22:09

0

Za czasów 79-82 nawet coś wygrywali


avatar
sliwa007

20.11.2019 07:50

0

16. Ram_zes39 Dla niektórych najlepiej by było jakby Leclerc po prostu się zatrzymał, bo przecież wielki Vettel chciał go wyprzedzić.


avatar
rent

21.11.2019 18:21

0

wp.pl-,,- zaczął Wasser. ? Trzeba powiedzieć, że ten zespół wystarczająco często zostawiał go na lodzie. Wystarczająco często nie dostawał części, które chciał mieć. Oni już dawno postawili na Georga Russella ? stwierdził legendarny komentator, cytowany na portalu powrotroberta.pl.-i to by było na tyle.


zaloguj się, by pisać komentarze

Jeśli nie masz jeszcze konta, dołącz do społeczności Formula 1 - Dziel Pasję!

zarejestruj się
LOGOWANIE
Odzyskaj hasło
REJESTRACJA
Ten adres będzie wykorzystywany podczas logowania się do portalu